Marsa Alam – Lipiec 2014

Podróż zaczęła się w Warszawie jeszcze na Gocławiu, gdzie spotkaliśmy się z Konradem – naszym sąsiadem. Na lotnisku, dołączyła do nas Aśka – pozytywnie zakręcona dziewczyna z zakręconymi włosami.

Resztę ekipy poznaliśmy już na miejscu w Egipcie – jechali z Wrocławia. Przesympatyczni nurkowie z dużym doświadczeniem. Było nas w sumie 7 osób nie mogących się doczekać nurkowania. Naszym hotelem było Blue Reef Resort – bardzo pozytywne miejsce.
Marsa Alam - nad wodą Marsa Alam - nad wodą Marsa Alam - nad wodą
Dojechaliśmy już po kolacji, ale obsługa „prędziutko” (chyba licząc na to, że pójdziemy spać, bo było przed północą), przygotowała nam kolacje i dostarczyła do pokoi. Rano śniadanie i sprawny transfer całego sprzętu z hotelu do bazy z Ahmedem, który po nas przyjechał. Nie chcieli zaakceptować faktu, że te 500 m, które dzieliło nas od bazy chcieliśmy pokonać sami. W sumie po co nosić sprzęt ze sobą? 😀 (Pod koniec wyjazdu byliśmy już tak rozleniwieni i nie przyszło nam więcej do głowy aby nieść sprzęt do hotelu – oczywiście transport był w cenie pakietu). W samej bazie przywitał nas przesympatyczny nie kto inny jak kolejny Ahmed i rozpoczęliśmy zapoznawanie z naszą rafą domową i innymi atrakcjami w okolicy. Nasz pakiet obejmował nielimitowane nurkowania z brzegu i z ribów na rafie domowej + 4 nurkowania z przewodnikiem w strefie A, czyli dość rozległym obszarze w promieniu kilkudziesięciu km od bazy. Bardzo ciekawy briefing przed pierwszym zanurzeniem trwał chwilkę, ale Ahmed miał o czym opowiadać. Dostępnych miejsc i atrakcji pod wodą nie zapamiętałem chyba nawet w 10% (ale może to przez „rewelacyjną” pamięć). Tutaj moje zdziwienie było znaczne, ponieważ na nurkowania poza bazą zapisywaliśmy się samodzielnie korzystając z dotykowego w pełni multimedialnego terminala – normalnie XXI wiek w pełni :).Pierwsze nurkowanie zrobiliśmy wspólnie z naszym przesympatycznym przewodnikiem, a wszystkie kolejne już tylko pod nadzorem z brzegu samodzielnie. Do dyspozycji mieliśmy kilka ribów ze sternikami, którymi obsługa rozwoziła nas po miejscach, w których chcieliśmy dać nura. Organizacja doprowadzona do perfekcji. Ubieraliśmy się w sprzęt, szliśmy do divemastera niezwłocznie byliśmy wywożeni we wskazane miejsce… rewelacja. Nurkowaliśmy tam gdzie chcieliśmy, ile chcieliśmy, jak chcieliśmy. Pełna swoboda i wolność. Nie musieliśmy czekać na grupę, albo denerwować się, że ktoś na nas czeka… Prawdziwe wakacje bez napinki.Piaszczyste zejście do wody jest łagodne, umożliwia nie tylko podziwianie nie zniszczonej rafy, ale także ćwiczenia na płytszej i głębszej wodze – dno jest piaszczyste i schodzi łagodnie na dużą głębokość – praktycznie nie kończąc się 🙂

Pierwszego dnia zrobiliśmy zapoznanie z rafą, warunkami, pierwsze trzy kontrolne nurkowania. Wieczorem oczywiście nastąpiła integracja z resztą ekipy przy coca coli, czy innej Polo Kokcie 😉
We wtorek wybraliśmy się z Adamem na nocne nurkowanie na dobicie (piąty nurek tego dnia) – strasznie ucieszyła nas odnaleziona ośmiornica, która nie zdołała się ukryć, poza tym cieszyla nas totalnie zmieniona względem widoków dziennych rafa. Rewelacja! Totalnie inne nurkowanie. Inne widoki, inne przeżycia :). To co najbardziej lubię nocą, to samotność i odizolowanie od 95% „niepotrzebnych” bodźców – rewelacyjny relaks. Najlepiej nurkuje się w dwie osoby – tylko z partnurem.

W sumie dzięki rewelacyjnej organizacji i chęci wykorzystania czasu (nie potrafię leżeć hotelu, muszę coś robić) wykonałem 20 nurkowań w 5 dni, co jest rezultatem bardzo pozytywnym, a gęba cieszy się na samo wspomnienie 😀

Już szukam następnej okazji, aby wybrać się w to samo miejsce. Tylko czasu brakuje…

 

autor: Jan Domański

Relacje